News

Żałoba w świecie muzyki. Zmarł Jacek Śliwczyński, były basista T.Love

Published on

Polska muzyka straciła jednego ze swoich ważnych przedstawicieli. Dotarła smutna wiadomość o śmierci Jacka Śliwczyńskiego, basisty, który w latach 80. współtworzył początki zespołu T.Love. Informację o jego odejściu przekazał fotograf koncertowy Wiesław Radzioch, publikując wzruszający wpis w mediach społecznościowych.

Poruszający wpis przyjaciela i Muńka Staszczyka

Wieść o śmierci Śliwczyńskiego jako pierwszy przekazał Wiesław Radzioch. Na swoim Facebooku napisał:

„Bardzo smutna informacja. Odszedł od nas Jacek Śliwczyński. Aż trudno uwierzyć”.

Te słowa błyskawicznie poruszyły fanów w całym kraju, wywołując falę wspomnień i komentarzy pełnych żalu. Pod emocjonalnym wpisem pojawiły się setki reakcji. Internauci pisali: „Straszne”, „Co za rok”, „To kolejna bolesna strata dla częstochowskiej kultury. Ten rok jest fatalny”. Dla wielu fanów T.Love jego odejście to symboliczny koniec pewnej epoki.

Głos po śmierci przyjaciela zabrał także Muniek Staszczyk. Na profilu zespołu pojawił się poruszający wpis.

Jacek “Koń” Śliwczyński. Był świetnym muzykiem, fotografem, człowiekiem wielu talentów i moim przyjacielem. Niech Bóg ma cię w swojej opiece. Żegnaj kochany Koniu

Początki w T.Love i muzyczna droga

Jacek Śliwczyński dołączył do T.Love w 1983 roku, będąc częścią składu, który ukształtował brzmienie zespołu w pierwszych latach działalności. Grał na basie do 1989 roku, uczestnicząc w koncertach i nagraniach, które stanowiły fundament późniejszych sukcesów grupy. Po zakończeniu aktywnej kariery muzycznej Śliwczyński zajął się zawodowo fotografią, którą uprawiał z takim samym zaangażowaniem, jak wcześniej muzykę. W rozmowie z Miejskim Domem Kultury w Częstochowie w 2017 roku mówił:

„Żyję z fotografii. To jest mój zawód. Czasem bywa trudno, ale robię to, co lubię. Robiłem sesje reklamowe, zdjęcia do opakowań dla producentów żywności. To ogromna odpowiedzialność, bo nad jednym ujęciem potrafi czuwać kilkanaście osób. Ale radziłem sobie”.

Choć fotografia stała się jego codzienną pracą, Śliwczyński nigdy nie odszedł od muzyki.

„Czasem mam potrzebę stworzenia kilku form muzycznych, wyrzucenia smutku w balladach. Ale potem znowu wracam do zdjęć. U mnie to zawsze falami – trochę muzyki, potem fotografia” – przyznawał artysta.

Wystawa i powrót na scenę

Jednym z najważniejszych wydarzeń w jego późniejszej karierze była wystawa w 2018 roku w Krakowskim Forum Kultury, gdzie zaprezentował 15 portretów członków T.Love, uchwyconych zarówno na scenie, jak i za kulisami. Finał wystawy przyniósł fanom wyjątkowy moment, kameralny koncert, podczas którego Jacek Śliwczyński ponownie zagrał z Muńkiem Staszczykiem. Zagrali utwory sprzed największych przebojów zespołu. Muniek wspominał to wydarzenie słowami:

„To było spotkanie dwóch światów – muzyki i fotografii. I piękny powrót do czasów, które nas ukształtowały”.

Śmierć Jacka Śliwczyńskiego to ogromna strata nie tylko dla polskiej muzyki, ale i środowiska artystycznego Częstochowy. Jego dorobek, zarówno ten muzyczny, jak i fotograficzny, pozostanie inspiracją dla kolejnych pokoleń artystów. Był człowiekiem, który potrafił łączyć pasję z autentycznością, żyjąc zgodnie ze swoimi marzeniami.

ZOBACZ TAKŻE: Świątek w żałobie. Rodzinny dramat na chwilę przed wielkim startem w USA

Na zdj.: Muniek Staszczyk, Fot. Jacek Kurnikowski/AKPA

Źródło: Cytaty.pl / Fakt.pl / Facebook / Akpa

Click to comment

Exit mobile version