Rodzinna tragedia, która rozegrała się 27 czerwca w Starej Wsi pod Limanową, poruszyła całą Polskę. Uzbrojony 57‑letni Tadeusz Duda wtargnął do domu córki i oddał śmiertelne strzały. Wydarzenia te, pełne dramatyzmu i ludzkich emocji, wciąż odbijają się echem w lokalnej społeczności. Głos zabrał teść zabójcy, który cudem przeżył atak napastnika.
„Przyłożył mi pistolet do głowy i myślałem, że to koniec. Błagałem o życie. Nie wiem, czy broń mu się zacięła, czy palec mu zadrżał, omsknął ze spustu. Wiem jedno: ocalałem dzięki opatrzności” – wyznał w rozmowie z Super Expressem teść sprawcy, Feliks Talarczyk.
Świadek opisał, jak sekundowe zawahanie napastnika ocaliło mu życie, pozostawiając traumatyczny ślad na zawsze. Feliks Talarczyk (79 l.) był w domu razem z żoną Elżbietą, gdy zjawił się ich zięć, Tadeusz Duda.
„Postrzelił mi żonę, lufę wycelował we mnie, ale mu się zacięła” — relacjonował wstrząśnięty mężczyzna.
Dzięki temu przeżył. Jego żona nie miała tyle szczęścia, została trafiona w brzuch i w ciężkim stanie trafiła do szpitala.
„Modlitwy pomogły. Po 5 dniach moja żona otworzyła oczy, lekarze mówią, że jest nadzieja, że z tego wyjdzie” — dodaje z ulgą pan Feliks.
Po ataku na teściów, Tadeusz Duda udał się do domu swojej córki Justyny. Tam oddał śmiertelne strzały w kierunku niej i jej męża Zbigniewa.
„To była moja cudowna wnuczka. Trzymała Polusię na rękach, gdy on celował do niej z broni” — mówi zrozpaczony dziadek.
Dziecko przeżyło, ale rodziców nie udało się uratować.
Pan Feliks wspomina, że Duda miał w przeszłości sprawy o znęcanie się.
„Daliśmy mu hektar pola, wybudował się i nawet tego nie doceniał. 8 lat w jego domu nie byliśmy, chociaż stoi tuż przed naszym” — tłumaczy.
Mimo że domy były blisko siebie, kontakt był zerowy.
„Moja córka Wiesława była przez niego zastraszana” — dodaje z goryczą.
Rodzina stanowczo zaprzecza, jakoby morderca miał zostać pochowany razem z ofiarami swojej zbrodni.
„Nie zostanie pochowany w tym samym grobie, z moją wnuczką i jej mężem, nie ma takiej opcji” — stanowczo deklaruje Feliks Talarczyk.
Pogrzeby zamordowanej pary oraz samego sprawcy jeszcze się nie odbyły. Wszystko wydarzyło się błyskawicznie. „To były ułamki sekundy, jak zięć w piątek urządził nam tu piekło” – wspomina starszy mężczyzna. Duda wszedł do domu przez garaż i natychmiast zaatakował.
„Krzyczał: ‘kładź się na ziemię’. Ja tego nie zrobiłem. Wtedy przyłożył mi lufę do głowy. Błagałem go: ‘człowieku, daruj mi życie, bo chcę się jeszcze z Bogiem pojednać” – opowiadał w rozmowie z Faktem.
Jak twierdzi, tylko zacięcie broni uratowało mu życie.
Do tragicznych wydarzeń doszło w piątek. Dopiero po pięciu dniach poszukiwań, we wtorek wieczorem, ciało sprawcy znaleziono w lesie, kilka kilometrów od jego domu, w okolicach Przełęczy pod Ostrą. W środę policja zniosła ochronę bliskich ofiar i pozwoliła im wrócić do swoich domów.
„Kiedy zabierali moją żonę, zdążyła powiedzieć tylko: ‘karetkę, karetkę’” — wspomina pan Feliks, cały czas będący w stanie silnego napięcia emocjonalnego.
Efektem brutalnego ataku była śmierć córki sprawcy, Justyny W., oraz jej męża Zbigniewa. Ciężko ranna teściowa Elżbieta Talarczyk kilka dni walczyła o życie w szpitalu, pozostając w śpiączce, lekarze informują, że kobieta odzyskała przytomność, choć czeka ją długa rehabilitacja. Mieszkańcy Starej Wsi masowo publikują w mediach społecznościowych kondolencje i wspomnienia zamordowanego małżeństwa, podkreślając ich ogromne zaangażowanie w życie wsi.
ZOBACZ TAKŻE: Brat ofiary zbrodni w Starej Wsi zabrał głos – “zdążyłem przechwycić dziecko, ale bratowa upadła mi pod nogami”
Do dramatycznych wydarzeń doszło w piątkowe popołudnie 27 czerwca. Tadeusz Duda, uzbrojony w nielegalnie posiadaną broń, wdarł się do domu córki. Po oddaniu serii strzałów zbiegł w pobliski górski teren, co uruchomiło jedną z największych akcji poszukiwawczych w regionie, z udziałem policji, przewodników GOPR i dronów z termowizją.
Dokładnie pięć dni po masakrze, 1 lipca, funkcjonariusze odnaleźli zwłoki Tadeusza Dudy w lesie nieopodal miejsca tragedii. Wstępne ustalenia wskazują, że 57‑latek popełnił samobójstwo. Policja zapewnia, że śledztwo nadal trwa, aby wyjaśnić wszystkie okoliczności i ustalić motyw desperackiego czynu.
Zaledwie dzień po odnalezieniu ciała Dudy, 2 lipca mundurowi zatrzymali jego znajomego, mieszkańca Starej Wsi i formalnego myśliwego. Jak ustaliło Radio Kraków, mężczyzna przechowywał niezgłoszoną do rejestru broń palną, tworząc nielegalny arsenał. Śledczy analizują, czy zatrzymany mógł pośrednio ułatwić Dudzie dostęp do broni.
Rodzinna tragedia z Limanowszczyzny unaocznia skalę zagrożenia, jakie niesie łatwy dostęp do nielegalnej broni oraz nieobliczalne decyzje osób pogrążonych w konflikcie. Psychologowie alarmują, że eskalacji przemocy można nierzadko zapobiec, prosząc o wczesne sygnały i większą czujność sąsiedzką.
Źródło: Fakt.pl / O2.pl / Canva