Śmierć Diogo Joty i jego brata Andre Silvy poruszyła cały piłkarski świat. Portugalscy zawodnicy zginęli w tragicznym wypadku samochodowym w Hiszpanii. Teraz na jaw wychodzą nowe informacje, które rzucają inne światło na okoliczności tej tragedii.
Według początkowych doniesień mediów, to Andre Silva miał siedzieć za kierownicą Lamborghini Huracan, którym poruszali się bracia. Jednak hiszpańska policja poinformowała, że zebrane dowody jednoznacznie wskazują, że kierowcą był Diogo Jota. Funkcjonariusze podkreślają, że samochód znacznie przekroczył dozwoloną prędkość.
Zobacz także: Ceniony piłkarz zginął w wypadku samochodowym. Świat sportu w żałobie
Do tragedii doszło w nocy ze środy na czwartek, z 2 na 3 lipca, na autostradzie w hiszpańskiej prowincji Zamora. Według śledczych, przyczyną wypadku było pęknięcie opony w trakcie manewru wyprzedzania. Pojazd wypadł z trasy i stanął w płomieniach.
Hiszpańskie media opublikowały wstrząsające nagrania z miejsca wypadku. Na filmach widać płonący wrak Lamborghini, którym poruszali się bracia. Służby ratunkowe, które przybyły na miejsce, nie były w stanie skutecznie pomóc poszkodowanym.
Śmierć Diogo Joty i Andre Silvy wstrząsnęła środowiskiem sportowym. W sobotę w portugalskim Gondomar odbyły się uroczystości pogrzebowe, w których wzięło udział ponad tysiąc osób. Obok rodziny i przyjaciół obecni byli liczni kibice oraz przedstawiciele świata futbolu.
Wcześniejsze informacje sugerowały, że to Andre Silva prowadził pojazd. Teraz hiszpańska policja prostuje te doniesienia. „Wszystkie dotychczasowe dowody wskazują na to, że to Diogo Jota prowadził pojazd” – poinformowali śledczy.
Źródło: Instagram