Błąd kasy samoobsługowej w Biedronce! Do wielkiego zamieszania doszło w jednym z najpopularniejszych dyskontów na terenie naszego kraju. List do redakcji “Bezprawnika” napisał jeden z niezadowolonych klientów. Z jego treści wynika, że żona mężczyzny została oskarżona o kradzież, której tak naprawdę nie dokonała. Bulwersujące zdarzenie zostało dokładnie, krok po kroku przedstawione przez uczestników. W sieci pojawiła się już nawet odpowiedź Biedronki w tej jakże głośnej sprawie. Szczegóły poniżej.
Coraz więcej klientów dyskontów decyduje się na korzystanie z kas samoobsługowych. To usprawnienie, które sprawia, że nie trzeba marnować cennego czasu w długich kolejkach. Jak się jednak okazuje, niekiedy może się to wiązać z pewnymi problemami. Na własnej skórze przekonali się o tym czytelnicy “Bezprawnika”, którzy z tamtejszą redakcją podzielili się swoimi doświadczeniami.
Jak wynika ze szczegółowego opisu wydarzeń, kasa samoobsługowa źle wyważyła skasowany towar, wobec czego doszło do nieporozumienia. Czteropak bezalkoholowego piwa został zaklasyfikowany jako jedna sztuka tego produktu, jednak waga nie powiadomiła o żadnej nieprawidłowości. Interweniował dopiero ochroniarz sklepu. W relacji klientów Biedronki na stronie bezprawnik.pl czytamy:
Wśród zakupów znalazła się używka karmiących mam – czteropak piwa bezalkoholowego. Żona przytyka produkt do czytnika, czytnik robi „pip”, żona wkłada czteropak na wagę, która ma strzec Jeronimo Martins przez kradzieżą. Wszystko działa, wszystko ok, nie ma informacji o błędzie. O błędzie żonę informuje żonę dopiero ochroniarz, który wybiegł za nią ze sklepu po tym jak ona zdążyła nabić resztę produktów, zapłacić, spakować je i wyjść. Prosi o paragon, sprawdza go i stwierdza, że czytnik złapał pojedyncze piwo, a nie czteropak.
Kobieta była gotowa po prostu dopłacić należność, jednak sprawy się skomplikowały. Okazuje się bowiem, że kobietę zabrano na zaplecze, a kierowniczka sklepu wezwała policję. Pracownicy Biedronki sprawę zaczęli rozpatrywać jako kradzież:
“Pan ochroniarz zaprasza ją jednak na zaplecze, kierowniczka sklepu wzywa policję. Żona tłumaczy, że to przecież błąd kasy. „To kradzież” – odpowiada szeryf portugalskiego sklepu, kompletnie ignorując jakiekolwiek argumenty.”
ZOBACZ TAKŻE: Awantura na premierze “Barbie” w kinie. Kobiety skoczyły sobie do gardeł [WIDEO]
Czytelnik portalu bezprawnik.pl z małym dzieckiem przyjechał pomóc żonie wyjaśnić całe nieporozumienie. W jego relacji czytamy:
Wtedy wkraczam ja, wezwany telefonicznie przez żonę, przybywam z ośmiotygodniowym synkiem na rękach (trudno zorganizować opiekę nad dzieckiem w tak krótkim terminie). Dowiaduję się co się dzieje i również tłumaczę obsłudze sklepu, że to pomyłka i że to ich sprzęt jest tu winny. Kierowniczka pozostaje nieustępliwa, tłumaczy, że żona odeszła od kasy z towarem, za który nie zapłaciła. Na nic tłumaczenia, że TO ICH SPRZĘT NIE ZADZIAŁAŁ. Przecież waga powinna wskazać błąd.
Sytuacja robiła się coraz bardziej nerwowa. Mężczyzna zdradził, że w sumie na zimnym zapleczu sklepu, wraz z żoną i małym dzieckiem spędzili 45 minut. W relacji klientów czytamy, że kierowniczka sklepu odwołała policję dopiero po tym, jak dowiedziała się, że sami zainteresowani sprawę opiszą mediom. Tak ostatecznie rzeczywiście się stało.
Co ciekawe, Biedronka stosunkowo szybko odniosła się do tego incydentu. Do redakcji “bezprawnik.pl” wysłano specjalne pismo w tej sprawie. Na łamach wspomnianego portalu czytamy stanowisko dyskontu:
Otrzymaliśmy zgłoszenie w tej sprawie do naszego Biura Obsługi Klienta i zweryfikowaliśmy je po naszej stronie. W związku z tym, przeprosiliśmy klienta, którego żona była uczestniczką tej przykrej sytuacji. Co więcej zaproponowaliśmy spotkanie, by jeszcze raz, osobiście złożyć przeprosiny za to zdarzenie. Nie powinno do niej dojść, a nasz personel zostanie ponownie poinstruowany jak postępować w takich przypadkach, w duchu empatii. Sprawdzimy również tę konkretną transakcję w naszych systemach, by zminimalizować ryzyko takich błędów na przyszłość.
źródło: bezprawnik.pl