Piszę, bo czuję, że potrzebuję się komuś zwierzyć. Nazywam się Anna i od dłuższego czasu mam mały… modowy problem. Mój mąż, Piotr, uwielbia markowe ubrania, ostatnio przyniósł do domu koszulę Calvin Klein i nie krył dumy. „Zobacz, Anna, jak świetnie wygląda na mnie ta nowa koszula!” – powiedział, kręcąc się przed lustrem.
A ja? Ja przeszukuję wieszaki w Pepco, szukając czegoś, w czym poczuję się dobrze i nie przekroczę budżetu. Czasem patrzę na Piotra i myślę:
„Dlaczego on może mieć luksus, a ja muszę liczyć każdą złotówkę?”
Nie chodzi o to, że nie lubię Pepco, wręcz przeciwnie, nauczyłam się tworzyć fajne zestawy z niedrogich ubrań. Ale od czasu do czasu marzy mi się coś droższego, coś, co sprawi, że poczuję się wyjątkowo. I tu zaczyna się problem: nie wiem, jak powiedzieć Piotrowi, że chciałabym także móc pozwolić sobie na luksusowe ubrania. Nie chcę, żeby poczuł się krytykowany ani że o coś go oskarżam.
ZOBACZ TAKŻE: Były mąż gwiazdy TVP Moniki Mazur potwierdza rozstanie: “dopuściła się zdrady fizycznej, emocjonalnej, kłamała…”
Często w myślach powtarzam sobie: „Moda to nie metka, to kreatywność i pewność siebie”. Jednak kiedy w lustrze widzę swoją granatową sukienkę z Pepco obok jego eleganckiej koszuli z Calvin Klein, nie mogę pozbyć się uczucia pewnej niesprawiedliwości.
Ostatnio odważyłam się powiedzieć Piotrowi:
„Chciałabym czasami też pozwolić sobie na coś droższego”.
Był zaskoczony, ale uśmiechnął się i odpowiedział:
„Anka, możemy coś wymyślić. Moda ma cieszyć, a nie dzielić nas”.
Ten moment pokazał mi, że szczera rozmowa jest ważniejsza niż metka na ubraniu. Piszę, bo myślę, że wiele kobiet mogłoby się w tym odnaleźć. Moda nie musi być źródłem frustracji, jeśli znajdziemy odwagę, by mówić o swoich marzeniach i wspólnie szukać równowagi między codziennością a małymi luksusami.
Źródło: Obcas.pl / Canva