18 maja dowiedzieliśmy się o śmierci alpinisty Kacpra Tekieli, a prywatnie męża Justyny Kowalczyk. Tym razem media obiegła kolejna tragiczna wiadomość. Nie żyje Jason Bernard Kennison, który zmarł po tym, jak udało się mu stanąć na najwyższym szczycie świata. Miał 40 lat.
17 maja zginął w szwajcarskich Alpach Kacper Tekieli, który chciał spełnić swoje marzenie i zdobyć wszystkie czterotysięczniki. Niestety, ale podczas zejścia z jednego z nich doszło do osunięcia lawiny, wskutek czego nie udało się pomóc mężowi Justyny Kowalczyk.
ZOBACZ TAKŻE: Ostatnia wiadomość Kacpra Tekieli do żony. Kowalczyk pokazała jej treść i ostatnie zdjęcie alpinisty
Kolejna tragiczna wiadomość dotarła do mediów z Himalajów. Okazuje się, że nie żyje Jason Bernard Kennison, który zdobył najwyższy szczyt świata, czyli Mount Everest. Z informacji, jakie pojawiają się w mediach wynika, że Kennison schodził z góry i zginął w tzw. strefie śmierci.
Wszystko przez złe warunki atmosferyczne. 40-latek schodząc ze szczytu wraz z dwoma przewodnikowi nagle zasłabł. Okazuje się, że towarzysze Australijczyka nie mieli wystarczająco dużo tlenu i zdecydowali się udać po kolejne butle. Niestety, ale pozostawiony w górach Jason Kennison nie doczekał ich powrotu.
“Silny wiatr i zła pogoda uniemożliwiły im powrót, aby go sprowadzić. Zmarł w rejonie “balkonu” – przekazał w oficjalnym oświadczeniu dyrektor generalny Asian Trekking Dawa Steven Sherpa.
Warto podkreślić, że często śmiałkowie chcący zdobyć Mount Everest muszą przejść przez tzw. strefę śmierci. Jest to miejsce, gdzie są znikome ilości tlenu, co powoduje, że oddychanie sprawia spore trudności. Co więcej, to właśnie w tym miejscu często dochodzi do załamania pogody. Burze śnieżne, lawiny i silne wiatry są tam na porządku dziennym.
“Wejście w tę strefę jest bardzo niebezpieczne i wymaga dużego doświadczenia, odpowiedniego przygotowania oraz zastosowania odpowiednich technik”
Zdobywca Mount Everest, który niestety nie wrócił z wyprawy, z wykształcenia był inżynierem górnictwa. Warto podkreślić, że Jason jest jedną z tych osób, która była o krok od trwałego kalectwa. W 2006 roku Australijczyk doznał poważnego wypadku, a lekarze nie dawali mu zbyt dużych szans, że stanie jeszcze na nogi.
Diagnozy specjalistów w przypadku Jasona Bernarda Kennisona się nie sprawdziły. Wówczas stając po raz drugi na nogi, mężczyzna zaczął trenować wspinaczkę górską.
Co więcej, 40-latek wspinając się pokonywał swój lęk wysokości. Mężczyzna udzielał się także charytatywnie i wspierał cały czas jedną z australijskich fundacji.
40-latek jest już dziesiątą ofiarą śmiertelną najwyższej góry świata w tym sezonie.
Źródło: polsat.newa.pl/ Instagram