Sprawa 42-letniej Mirelli z województwa śląskiego wstrząsnęła opinią publiczną. Kobieta, która miała być izolowana od świata przez niemal trzy dekady, stała się symbolem niewyobrażalnego dramatu rozgrywającego się tuż obok zwykłych ludzi. Choć początkowo media pisały o przetrzymywaniu kobiety przez rodziców, nowe ustalenia śledczych rzucają na tę historię zupełnie inne światło.
ZOBACZT TAKŻE: Dramat nad Odrą. Kamera uchwyciła ostatnie chwile życia Adama (16 l.) z Wałbrzycha
W lipcu 2025 roku w jednym z mieszkań w centrum Świętochłowic doszło do głośnej awantury rodzinnej. Zaniepokojeni sąsiedzi wezwali policję oraz pogotowie ratunkowe. Po wejściu do lokalu funkcjonariusze odkryli w jednym z pokoi wychudzoną i przerażoną kobietę. Okazało się, że to Mirella, osoba, o której od 27 lat nikt nic nie wiedział. Świadkowie opowiadali, że kobieta wyglądała, jakby od dawna nie opuszczała czterech ścian.
„Widać było, że od bardzo dawna nie opuszczała tego pokoju” – relacjonowali sąsiedzi.
Jej nogi miały być w stanie przypominającym martwicę, a sama kobieta nie była w stanie samodzielnie zejść po schodach.
Według ustaleń dziennikarzy, Mirella miała zaledwie 15 lat, gdy rodzice rzekomo zamknęli ją w mieszkaniu, izolując od otoczenia. Dziewczyna przestała chodzić do szkoły, nie korzystała z opieki lekarskiej, nie miała dokumentów tożsamości ani kontaktu z nikim spoza rodziny. Rodzice tłumaczyli sąsiadom, że córka „została porwana” lub „wyjechała”.
„To się nie mieści w głowie. Bawiłyśmy się razem, a potem nagle zniknęła” – wspominała jedna z mieszkanek.
Kiedy Mirella trafiła do szpitala, lekarze walczyli o jej życie i zdrowie przez wiele tygodni.
Jak przekazał dyrektor Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Katowicach,
„Podczas transportu powiedziała, że od ponad 20 lat nie wychodziła z domu.”
Szokująca historia ze Świętochłowic 💔
— Codziennik z Mordoru (@mordownik4u) October 14, 2025
Mirella, 42-latka, przez 27 lat była więziona przez własnych rodziców, podczas gdy sąsiedzi myśleli, że „zaginęła” jako nastolatka. Dopiero w tym roku policja odkryła jej dramat, gdy zaniepokojeni hałaśliwymi awanturami sąsiedzi wezwali… pic.twitter.com/iF9kH055pi
Po wyjściu ze szpitala Mirella wróciła do mieszkania, w którym spędziła większość swojego życia. Tam odwiedzili ją reporterzy „Faktu”. W pokoju, pełnym starych zabawek z lat 90., kobieta siedziała na kanapie obok matki.
„My już mamy dość tego wszystkiego, niczego od nikogo nie potrzebujemy” – mówiła starsza kobieta zirytowana wizytą dziennikarzy.
Na pytanie o ostatnie wyjście z domu, Mirella odpowiedziała niepewnie:
„Ojej, no jakiś czas temu, nie pamiętam… Dawno nie wychodziłam, nie jestem w stanie sobie przypomnieć.”
Matka dodała:
„Ona jest teraz ogłupiała, bo ją trzymali w tym szpitalu.”
Kobieta nie posiada dowodu osobistego, a matka tłumaczyła to w sposób chaotyczny:
„Ja ładnie piszę, ale ona się zacięła i koniec było. Sama nie wiem, czemu.”
Po nagłośnieniu historii śledztwo wszczęła policja i Ośrodek Pomocy Społecznej. Początkowe przypuszczenia o przetrzymywaniu Mirelli przez rodziców nie znalazły jednak potwierdzenia w oficjalnych ustaleniach.
„Ustalenia przeprowadzone podczas interwencji nie wskazywały na możliwość popełnienia przestępstwa na szkodę 42-latki” – przekazała świętochłowicka policja.
Służby apelują o ostrożność w ocenach i przypominają, że nigdy wcześniej nie odnotowano zgłoszenia o zaginięciu Mirelli. Kobieta wciąż mieszka z rodzicami, a prokuratura prowadzi postępowanie wyjaśniające. Choć nie ma dowodów na to, że była więziona, jedno jest pewne, przez ponad 25 lat żyła w izolacji, która dla większości ludzi jest nie do wyobrażenia w XXI wieku.
Źródło: Onet.pl / Cytaty.pl / Canva / X