Robert Karaś był coraz bliżej spełnienia swoich marzeń oraz sportowych ambicji, jednak wyścig zakończył się dla 33-latka. Sportowiec trafił do szpitala podczas próby pokonania morderczego ultramaratonu w Szwajcarii. Choć jego zdrowiu nic nie zagraża, to nie wróci już na trasę, poinformowano w oficjalnym komunikacie.
Robert wystartował w morderczym wyścigu na dystansie 10-krotnego Ironmana z myślą, aby pobić dotychczasowy rekord świata. Szło mu fenomenalnie. W błyskawicznym tempie przepłynął dystans 38 km, co zajęło mu mniej niż 10h. Następnie wsiadł na rower, aby pokonać dystans 1800 km. Ten etap Robert miał już za sobą w czwartek. Jako pierwszy zawodnik na trasie rozpoczął pokonywanie dystansu 422 km biegiem.
Przed godziną 16:00, po przebiegnięciu 65 km Robert zdecydował się na przerwę, jednak jak poinformował reporter TVN24, niedługo później pod kamperem polskiego zawodnika pojawiła się karetka. Sportowca zawieziono do szpitala, a chwilę później na oficjalnym profilu Roberta Karasia w mediach społecznościowych poinformowano, iż nie wróci już na trasę.
“Przykro nam poinformować o przerwaniu wyścigu Roberta. Po 38km pływania, 1800km na rowerze i 65km biegu lekarze zakazali kontynuowania wyścigu w obawie o życie! Był na granicy, a to wiąże się z ryzykiem… Ból po operacji, którą odbył tylko 3tyg. temu okazał się nie do zniesienia nawet dla Niego! Dziękujemy za te emocje, wrócimy jeszcze silniejsi!”
Okazuje się, że Roberta z wyścigu wyeliminowała kontuzja. Niestety, to koniec marzeń o ukończeniu 10-krotnego Ironmana. Nie mamy jednak wątpliwości, że Robert w przyszłości stanie na upragnionej mecie.
Dodajmy, że na trasie wyścigu nadal walczy dwóch Polaków. Adrian Kostera i Tomasz Lus obecnie są w trakcie etapu rowerowego. Nadal trzymamy kciuki!
Źródło: Instagram