Nie żyje Luke Perry. Świat obiegła smutna wiadomość o śmierci aktora znanego z serialu „Beverly Hills 90210”. Miał 52 lata i zmarł w wyniku komplikacji po przebytym udarze.
Luke Perry swoją popularność zyskał dzięki roli Dylana McKay w serialu „Beverly Hills 90210” opowiadającym o losach nastolatków z Kalifornii. Serial ten zyskał ogromną popularność na całym świecie, również w Polsce stał się fenomenem. Niejedna nastolatka podkochiwała się w przystojnym Dylanie.
Debiut filmowy rozpoczął od roli Ray Ray w komediodramacie „Gorąca noc”. Jego ostatnim filmem był „Once Upon a Time in Hollywood” w reżyserii Quentina Tarantino.
W zeszłym tygodniu aktor trafił do szpitala po tym, jak doznał udaru mózgu. Po przeprowadzonej operacji utrzymywany był w stanie śpiączki farmakologicznej. Chociaż jego stan od początku był krytyczny to medycy i rodzina wierzyli, że Luke wyjdzie z tego cało.
Niestety życie napisało inny scenariusz i 4 marca Perry zmarł w szpitalu w St. Joseph’s Hospital w Burbank.
Do ostatnich chwil życia aktora czuwali przy nim najbliżsi m.in. dzieci Jack i Sophie, narzeczona Wendy, była żona Innie Sharp, matka Ann Bennett, ojczym Steve Bennett.
Rzecznik Luke’a, Arnold Robinson, potwierdził śmierć aktora i poprosił o uszanowanie prywatności rodziny w czasie żałoby.
Zobacz także: Kto zmarł w 2019 roku?
Źródło: Instagram Beverly Hills