Kurek relacjonuje sytuację koronowirusa we Włoszech!. Siatkarz od pewnego czasu mieszka we włoskiej Monzie. Teraz wyjawił, jak to tak naprawdę wygląda i zwrócił uwagę na to, żeby nie wierzyć w to, co mówią gwiazdy.
Sytuacje we Włoszech dotyczącą rozprzestrzeniania się koronowirusa jest coraz bardziej dramatyczna. W przeciągu dwóch tygodni liczba zachorowań osiągnęła ponad 12 tysięcy, w tym zmarło ponad 800 osób. Jest to zdecydowanie najgorsza sytuacja w całej Europie, a Włochy są zaraz po Chinach jeśli chodzi o liczbę zakażonych.
Wśród zarażonych osób są również znane osoby m.in piłkarz klubu Juventusu Turyn, Daniele Rugani, który chorobę przechodzi bezobjawowo, jednak kwarantannie została poddana cała drużyna klubu.
Na temat sytuacji we Włoszech postanowił wypowiedzieć się inny sportwiec, polski siatkarz Bartosz Kurek. Zawodnik Veo Volley Monza od jakeigoś czasu mieszka we Włoszech, we włoskiej Monzie oddalonej od Mediolanu o 30 km.
Na swoim Instagramie siatkarz zamieścił relację, w której opowiedział, jak teraz wygląda jego życie.
“Jesteśmy w Monzie, skończyliśmy właśnie trening, klub dba ze wszystkich sił, abyśmy byli bezpieczni. Z parkietu na hali praktycznie można jeść, tak został wyczyszczony i zdezynfekowany. Świeci słońce i jest blisko 20 stopni Celsjusza. Mimo tego muszę i chcę jechać do domu. Nie jestem w grupie największego ryzyka, moja narzeczona również nie. Kiedy wprowadziliśmy się do Monzy przywitała nas sąsiadka, starsza pani, do dzisiaj widzę w windzie ją i jej męża, którzy są niezwykle sympatycznymi ludźmi i na moje oko oni już są w tym gronie ryzyka. Chcę pokazać, że jest to czas, kiedy powinniśmy być odpowiedzialni” – opowiedział sportowiec.
Siatkarz zaapelował, by nie wierzyć we wszystko, co mówią i piszą w internecie:
“Nie słuchajmy blogerów, modelek, gwiazd, sportowców. Jest tyle sprawdzonych miejsc, skąd można czerpać sprawdzone informacje. Bardzo was proszę, aby się do tego stosować, aby stosować się do poleceń władz. Mam nadzieję, że już wkrótce wszystko wróci do normy” – dodał na koniec.
