Syn Tadli ma koronawirusa! Zdradził skandaliczne kulisy wykonania testu!

19 września 2020
Przez: : M.J

Jan Kietliński, syn Beaty Tadli na swoim Instagramie opowiedział, jak wyglądają procedury wykonania testu na obecność koronawirusa. Jak się również okazuje, jego test wyszedł pozytywny, jednak to, co musiał przejść przy bardzo wysokiej gorączce, zaskoczy niejednego z Was! Zobaczcie! Syn Tadli ma koronawirusa

Beata Tadla w 2001 roku wyszła za mąż za dziennikarza Radosława Kietlińskiego. Para doczekała się syna Jana. Pomimo że ten związek nie przetrwał próby czasu, to obydwoje dbają o to, aby ich synowi niczego nie brakowało.

Niemal co chwilę dowiadujemy się o kolejnych znanych osobach, które zaraziły się koronawirusem. Ciężkie chwile za sobą ma już m.in. Adam Małysz. Teraz okazuje się, że również syn Tadli zmaga się z chorobą. Na jego InstaStory mogliśmy usłyszeć, jak przebiega procedura zrobienia testów. Zobaczcie!

Syn Tadli ma koronawirusa! Zdradził skandaliczne kulisy wykonania testu!

19-latek na własnej skórze przekonał się, czym jest koronawirus. Co więcej, szczegółowo opowiedział, jak wygląda wykonanie testu. Chłopaka zmartwiło to, że z dnia na dzień zaczął czuć się bardzo źle. Jak zaznaczył, o tyle było to dziwne, że zazwyczaj przeziębienie daje o sobie znać kilka dni wcześniej.

“Trzy dni temu obudziłem się chory. Miałem kaszel, gorączkę i suche gardło. Były to objawy zwykłego przeziębienia, jednak co było niepokojące to fakt, że absolutnie nic nie zanosiło się na chorobę. Poprzedniego dnia czułem się świetnie, a zazwyczaj ‘coś mnie bierze’ kilka dni przed!”

Jak zaznaczył, lekarz z Lux Med zalecił mu udanie się do jego lekarza. Chłopak udał się do najbliższej przychodni, aby dowiedzieć się, co ma robić i to właśnie wtedy zaczęły się problemy:

“Nie wiedziałem, czy mam takiego lekarza. Udałem się do pobliskiej przychodni, z której korzystałem w dzieciństwie, żeby złożyć deklarację i takie lekarza uzyskać. Na miejscu panie zrobiły mi awanturę, twierdząc, że przeze mnie zamkną im przychodnię. Kazały mi czekać na dworze, aż ustalą co dalej. Po kilku minutach otworzyły okno z pierwszego piętra i kazały mi stanąć w krzakach, żeby poinformować mnie, że jednak posiadam tam lekarza POZ, który zadzwoni do mnie tego samego dnia i powie co dalej. Tak ja stałem w krzakach, a one krzyczały do mnie z okna”

Następnie lekarz telefonicznie poinformował go, że w przychodni nie zostaną mu zlecone badania i musi udać się do szpitala zakaźnego, aby wykonać test z ulicy. Chłopak zaznaczył, że mógł to zrobić już kilka godzin wcześniej, jednak dezinformacja, jaka panuje w służbie zdrowia, mu to utrudniała.

39 stopni gorączki i brak jakichkolwiek informacji!

“W szpitalu zakaźnym zastałem puste namioty i zbłąkanych ludzi z ankietami. Wszyscy czekali na swój wymaz i badanie. W środku sprzęt medyczny, jakieś krzesła, żadnej informacji. Był wieczór. Było zimno, a ja miałem prawie 39 stopni gorączki, więc brak informacji i czekanie na zewnątrz nie było dla mnie zbyt przyjemne. Poszedłem do oddziału, żeby powiedzieć, że jest tam bardzo zimno, na co pielęgniarka kazała mi czekać i powiedziała: To trzeba było się ubrać, a nie przyjść bez skarpetek”

Kiedy wykonano mu test, a pozytywny wynik otrzymał na drugi dzień, jego samopoczucie zaczęło się polepszać dzięki lekom przeciwzapalnym, jednak musiał odbyć 10-dniową domową izolację. Jak również zaznaczył, bywał w wielu miejscach tj. lotniska, czy komunikacja miejska, a koronawirusem zaraził się prawdopodobnie na niedużej imprezie.

Chłopak ostrzegł również swoich obserwatorów, aby nie lekceważyli objawów, które są łudząco podobne do przeziębienia.

I co o tym myślicie? My życzymy Jankowi dużo sił i szybkiego powrotu do zdrowia!

Udostępnij Facebook instagram

Zostaw komentarz

Kliknij by zamknąć i wrócić do strony głównej